Skip links

Spotkania, rodzina, fotografie

Idąc pod koniec XIX wieku krakowską ulicą Podwale, niedaleko dzisiejszego Teatru Bagatela, spacerowicze mijali pod numerem 13 Zakład Fotografii Artystycznej Juliusza Miena. Gdyby zajrzeli przez drzwi do wnętrza, mogliby dostrzec młodego pracownika, nastolatka jeszcze – Władka Gargula. 

U Pana Miena 

Sam właściciel zakładu, pan Mien, był postacią nietuzinkową. Z pochodzenia Francuz, syn żołnierza napoleońskiego, do Polski trafił w 1858 roku. Po latach osiadł w Krakowie, gdzie był zaprzyjaźniony z wybitnymi artystami tamtego okresu. Sam też pisał wiersze, organizował wystawy malarstwa i tłumaczył francuską literaturę. Nic więc dziwnego, że pod takim okiem w umyśle młodego, czternastoletniego ucznia, Władysława Gargula, zaczęły mocno kiełkować artystyczne pasje.  

Po praktykach fotograficznych u Miena nasz bohater powrócił do rodzinnej Bochni. Tam, najpierw we współpracy z Józefem Zacharskim, a potem samodzielnie, prowadził zakłady fotograficzne.  

W tym czasie fotografie wykonywali głównie profesjonaliści w specjalistycznie przygotowanych do tego celu atelier. W połowie XIX wieku do fotografii studyjnej dołączyło wykonywanie zdjęć w plenerze.  Wymagało ono oprócz wiedzy fotograficznej i inwestycji w sprzęt, także sprawności fizycznej. Do pracy w terenie potrzebne było bez mała przenośne laboratorium fotograficzne, którego części nie były ani lekkie, ani łatwe w transporcie. Czujecie to wyciągając z kieszeni smartfon i pstrykając nim dwadzieścia fotek w minutę? 🙂 

Na początku XX wieku fotografie wciąż tworzono głównie w atelier, a profesjonalne wykonywanie zawodu fotografa wymagało udokumentowanych praktyk i dorobku oraz uzyskania odpowiedniej licencji. Praca nadal skupiała się na wykonywaniu portretów, ale fotograf coraz częściej opuszczała mury zakładów dokumentując ulice miast, plenery czy ważne wydarzenia. Rozwój fotografii amatorskiej – tego co dziś robi niemal każdy posiadacz telefonu z aparatem – nastąpił po zakończeniu I wojny światowej. Wymagało to jednak wciąż sporych finansów, dlatego też fotografią zajmowały się głównie osoby zamożne. Wśród członków towarzystw fotograficznych odnajdujemy lekarzy, architektów czy kupców.  

Rodzinny interes 

Powróćmy do Władysława Gargula. Z czasem jego fotograficzny biznes zaczął się rozrastać.  W działalność zaangażowana została cala rodzina małopolskiego fotografa. Żona Janina zarządzała zakładem w Bochni, w tych działaniach uczestniczyli także jego synowie: Antoni i Kazimierz. Zakład Fotografii Artystycznej Władysława Gargula w Bochni znajdował się w zachowanym do dzisiaj budynku przy Rynku. Dzięki zaangażowaniu żony oraz uczniów kolejno powstawały filie zakładu w innych małopolskich miastach: Zakopanem, Brzesku oraz Wieliczce. Gargul wykształcił także wielu niezależnie działających fotografów. 

Oprócz miast Małopolski Władysław Gargul pracował także w Wiedniu, chociaż nie mamy obecnie informacji o ewentualnych filiach jego zakładu w tym mieście. To właśnie tam rozpoczął on akcję w obronie artystycznego charakteru pracy fotografa, a jego starania zostały zatwierdzone postanowieniem rządowym w 1910 roku.    

Większość osób, kore kojarzą Gargula myśli o nim jako o wynalazcy, tym który udoskonalał technologie fotografowania. Nie można jednak pomijać jego ogromnego dorobku fotograficznego. Władysław Gargul oprócz wykonywania klasycznej fotografii atelierowej, fotografował w plenerze i na ulicach miast, wykonywał zdjęcia zbiorowe i dokumentował zabytki. Nie bał się fotografować przestrzeni z trudnymi warunkami oświetleniowymi, jakimi są przykładowo wnętrza kopalni. Jego aparat rejestrował także bieżące wydarzenia historyczne. Fotografie naklejane były na ozdobne kartoniki, które stanowiły stabilne podłoże dla obrazu, a jednocześnie były nośnikiem reklamowym dla zakładu fotograficznego i dziś pozwalają nam zidentyfikować ich autora. Fotografie Władysława Gargula znajdują się w zbiorach m.in. Muzeum w Wieliczce (w tym klisze szklane), Muzeum Fotografii w Krakowie oraz w kolekcji Biblioteki Narodowej. 

Fotografia nie była przez niego traktowana jedynie jako działalność prowadzona lokalnie, szansa utrwalenia wizerunku klientów odwiedzających jego atelier. Była dla niego narzędziem o nieograniczonych możliwościach. Dzięki produkowaniu kart pocztowych, pozwalających na szerokie rozpowszechnianie zwielokrotnionego obrazu, wykonywane przez niego fotografie miały szanse dotrzeć do najodleglejszych zakątków Ziemi.  

W 1921 do odległego zakątka Ziemi dotarł sam Gargul. Jego nazwisko znajdujemy na liście pasażerów statku “Victorian” płynącego z Liverpoolu do Kanady. Z ta podróżą związane jest największe być może osiągnięcie bocheńskiego fotografa. Ale o tym już w innym tekście. 

Opracowanie merytoryczne: Anna Seweryn, redakcja i zmiany: Piotr Żabicki

Return to top of page
Skip to content