W ciągłym ruchu
Tuż po II wojnie światowej mało kto dysponował dokładnym odczytem czasu. Zdarzało się, że nawet spikerzy radiowi mylili się o 10 minut. Jak rozwiązać ten problem? Czy da się w epoce przed internetem znaleźć sposób na synchronizację tysięcy zegarków? Z pomocą w tej sprawie wystąpił astronom.
Osiadły w Krakowie Kazimierz Kordylewski był nie tylko wnikliwym badaczem nieba, ale i świetnym organizatorem oraz wykładowcą. Mimo że odkrycie pyłowych księżyców Ziemi zapewniło mu miejsce wśród sław astronomii i uznanie w społeczeństwie Kordylewski nie spoczął na laurach i nie spijał astronomicznej śmietanki. Co rusz organizował różne akcje, zajmował się udoskonalaniem naukowego wyposażenia, prowadził zajęcia, wygłaszał prelekcje, spotykał się, załatwiał… działał! Jednym z pierwszych powojennych pomysłów Kordylewskiego była… służba czasu.
Zegarki i wahadło
W 1946 roku Kordylewski zorganizował w Obserwatorium Astronomicznym UJ specjalne miejsce, z którego nadawano dokładny sygnał czasu, transmitowany na całą Polskę przez radio. To była tzw. służba czasu. Pierwszy taki sygnał z obserwatorium został nadany 12 lutego 1946 roku. Tak rozpoczęło się regularne przesyłanie dźwiękowego znaku czasu, które trwało następnych 38 lat. Przekaz składał się z dwudziestu czterech sekundowych dźwięków, po nich następowała chwila ciszy i wreszcie pięć krótkich dźwięków, z których ostatni był dokładnie godziną dwunastą. Zegarki nastawione.:)
Trzy lata później Kordylewski zabrał się za odtworzenie eksperymentu z wahadłem Foucaulta. To proste, ale bardzo widowiskowe doświadczenie zostało obmyślone w połowie XIX wieku przez francuskiego fizyka, odkrywcę prądów wirowych, Jeana Leona Bernarda Foucault. Potwierdziło ono tezę Mikołaja Kopernika, że Ziemia kręci się z zachodu na wschód. Eksperyment ten został zaliczony do 10 najważniejszych doświadczeń w dziejach nauki.
Aby zaobserwować zmianę ruchu konieczne jest by pęd powietrza nie zakłócał bujania się wahadła. Najlepiej osiągnąć to przez długie, nawet kilkunastometrowe ramię wahadła i jego znaczny ciężar. Dlatego też pokazy wahadła organizuje się w przestronnych budynkach, na przykład w kościelnych nawach. Wygląda to naprawdę imponująco.
Pokazy wahadła w Krakowie zapoczątkował Kazimierz Kordylewski w czerwcu 1949 roku. W 2000 roku rozpoczęła się trwająca nieprzerwanie do dziś seria cyklicznych pokazów. Wahadło w krakowskim kościele św. Piotra i Pawła zawieszone jest w lunecie kopuły, ma 46.5 m długości (najdłuższe w Polsce) i waży 25 kg.
Kamień tylko dla zapisanych
W 1954 roku niestrudzony Kordylewski zaangażował się w uruchomieniu pierwszego w Polsce radioteleskopu. Umieszczono go na terenie pod dawnym forcie Skała, gdzie obecnie mieści się Obserwatorium Astronomiczne UJ.
Zasługą Kazimierza Kordylewskiego było również uruchomienie pierwszego teleskopu optycznego w krakowskim obserwatorium. W 1956, pod nadzorem Kordylewskiego, wykonano części mechaniczne teleskopu. Elementy optyczne były zaś darem Fundacji Kościuszkowskiej. Instrument ten był w owym czasie największym teleskopem w Polsce.
Kilkanaście lat później, w 1971 roku, pasja popularyzatora wiedzy skłoniła Kordylewskiego do organizacji nietypowego – jak na tamte czasy – wydarzenia. Konsulat USA zgodziła się wypożyczyć Kordylewskiemu i pokazać Polakom kamień przywieziony z Księżyca przez załogę statku kosmicznego Apollo 11. Wystawa została urządzona w Muzeum Geologicznym przy ul. Senackiej w Krakowie. Prócz księżycowej skały znalazły się na niej dostarczone przez Amerykanów modele statków kosmicznych, mapy, kolorowe plansze, flaga USA. Tłumy chętnych czekały w długiej kolejce. Jako że tamte czasy nie sprzyjały współpracy ze Stanami Zjednoczonymi wystawa została pośpiesznie zamknięta przez ówczesne władze.
Kordylewski znalazł jednak rozwiązanie i… urządził wystawę w swoim mieszkaniu przy ul. Kopernika w Krakowie. Ze względu na restrykcje, prawo wejścia na wystawę przysługiwało tylko członkom Polskiego Towarzystwa Astronautycznego. W związku z tym Kordylewski zorganizował możliwość zapisania się do Towarzystwa tuż przed wejściem na ekspozycję. W ten sposób tysiące ludzi zobaczyło kamień z Księżyca.
Opracowanie merytoryczne: dr hab., prof UJ Marek Jamrozy, redakcja i zmiany: Piotr Żabicki